Jeden z najciekawszych blogów podróżniczych w Polsce!

W cztery strony świata

Porady, wskazówki, relacje Tanie podróżowanie Niesamowite zakątki świata

niedziela, 19 lutego 2017

Malediwy na własną rękę - część V

Na Malediwach niedziela to początek nowego tygodnia - coś w stylu naszego poniedziałku. Dzieci wracają do szkoły, dorośli do pracy, otwierają się urzędy. My zaś dzień po powrocie z 5-gwiazdkowego resortu wracamy do odkrywania nowych zakątków wyspy. W przedostatnim poście z naszej wyprawy na Malediwy zabieramy Was ponownie na małą wycieczkę po Nilandhoo - kilometrowej wysepce położonej na Oceanie Indyjskim - by pokazać to, czego nie zdążyliśmy do tej pory. Zaczynamy!


Na Malediwach nikt nigdy się nie śpieszy - to już wiemy. Będąc na lokalnej wyspie powiem szczerze że trochę przystosowaliśmy się do stylu życia jej mieszkańców. Patrząc z polskiej perspektywy dużo możemy się od nich nauczyć. Choć na zegarkach dochodziła dopiero godz. 10.00, termometry wskazywały już 25 stopni - nic dziwnego, jesteśmy przecież w kraju w którym nigdy nie odnotowano temperatury ujemnej - takich państw na świecie jest jeszcze 10. Na Malediwach występują dwie pory roku: sucha i deszczowa - najlepsza pogoda panuje tu od stycznia do marca - czyli dokładnie w środku polskiej zimy, ale w kraju w którym średnia roczna temperatura to ok. 30 stopni, a woda osiąga ok. 26 stopni - każdy moment na odwiedziny jest odpowiedni!


Dzisiejsze odwiedziny zaczynamy od portu - jednego z najważniejszych miejsc na każdej malediwskiej wyspie. Droga morska to najpopularniejszy sposób komunikowania się. 


Przed minutą dopłynął tu prom - prosto ze stolicy Malediwów! Podróżują nim zazwyczaj rodowici mieszkańcy wyspy, którzy wyruszają do Male na zakupy - można tam kupić praktycznie wszystko, co na lokalnych wyspach nie zawsze jest możliwe. Oprócz ubrań, sprzętu AGD przywożą też dość często cement i materiały budowlane. Koszt biletu Male-Nilandhoo  to 16$. 


Oprócz tego, jak w każdym malediwskim porcie, jest wodna wersja policji i karetki która transportuje chorych potrzebujących bardziej specjalistycznej opieki.


Zaraz za portem znajduje się lokalne śmietnisko - na zdjęciu widoczne w oddali. Malediwy mają ogromne problemy z ich utylizacją. Położona nieopodal Male wyspa Thilafushi - nazywana wyspą śmierci - to miejsce w całości przeznaczone na wysypisko śmieci, gdzie dziennie przybywa ich ok. 300 ton. Szacuje się że typowy turysta "produkuje" ok. 7 kg śmieci dziennie, podczas gdy mieszkaniec Malediwów mniej niż 3 kg. 


Zajrzyjmy na chwilę do gastronomicznej części wyspy. Pierwszy przystanek - lokalna piekarnia pod gołym niebem, gdzie ladę zrobiono z cegieł. Można tu kupić chleb tostowy (ok. 5 zł), bułki z czekoladą (ok. 54 gr.) oraz specjalność "zakładu" - bułki z pikantnym tuńczykiem (ok. 1,30 zł)


Postanowiliśmy zajrzeć również do jednego z lokalnych sklepów spożywczych, gdzie ceny są jednakowe zarówno dla turysty jak i mieszkańca wyspy. Przykładowo 1 litr pomarańczowego soku kosztuje 28 rupii malediwskich, czyli ok. 7 zł. 


Na Malediwach można kupić również truskawkową fantę, która w Polsce jest niedostępna - jednak ze względu na jej bardzo słodki smak nie polecamy tego zakupu. 


Sprzedaż alkoholu na Malediwach jest zakazana - o tym już wspominaliśmy. Wyjątkiem są oczywiście resorty, jednak tam ceny nie należą do najbardziej atrakcyjnych. Co nie oznacza że na lokalnej wyspie nie można kupić np. piwa - oczywiście można, z tym że jest to piwo bezalkoholowe ale za to o smaku np. truskawkowym. Koszt - 19 rupii malediwskich - czyli równe 5 zł! 


Co ciekawe, udało nam się nawet znaleźć produkty wyprodukowane w Polsce - ponad 8 tys. km od Malediwów. Oprócz płatków śniadaniowych był to napój energetyczny XL Energy Drink!

Przykładowe ceny innych produktów to: 
- herbata ze Sri Lanki (100 torebek) - 38 rupii/ ok. 10 zł,
- mleko (1l) - 25 rupii/ ok. 6,50 zł,
- 1 jabłko - 5 rupii/ ok. 1,30 zł,
- Coca-Cola (2l) - 35 rupii/ ok. 9,20 zł,

Jak widać ceny w lokalnych sklepach są nieznacznie wyższe niż w Polsce ale głównie wynika to z tego, że transport artykułów spożywczych na Malediwy jest dość utrudniony - biorąc pod uwagę położenie tego kraju.


A tak wygląda wygląda oficjalna jednostka płatnicza na Malediwach - rupia malediwska. 1 rupia = 100 leria / 1 rupia = ok. 27 gr. Na banknotach przeważają motywy morskie, co dziwić nie powinno :)



Idąc w stronę najpiękniejszej części Nilnadhoo, czyli rajskiej plaży spotykamy kilku z 1600 mieszkańców wyspy - dużą część z nich stanowią dzieci. Na Malediwach są one pewnego rodzaju zabezpieczeniem, dlatego też rodziny są tu wielodzietne. To one zajmują się swoimi rodzicami i pomagają im się utrzymać, gdy Ci są już w podeszłym wieku. Im bardziej liczna rodzina, tym bezpieczniejsza starość.


Przyrost naturalny w tym kraju wynosi ok. 2% r/r, a rodziny liczą czasem nawet od 8 do 14 osób. Oto kilku z najmłodszych przedstawicieli wyspy :)




Jedną z ulubionych rozrywek Malediwczyków jest gra w karty - często robią to przed domem np. ze swoimi sąsiadami!


Często gra się tutaj również w siatkówkę - wydanie damskie


Oraz w piłkę nożną - wydanie męskie.


Nieobce są im także instrumenty muzyczne!


Mieszkańcy Malediwów żyją skromnie, co nie oznacza że biednie. Uwielbiają gadżety i nowinki technologiczne - praktycznie w każdym większym domu na Nilandhoo znajduje się telewizor plazmowy, dużo osób ma równiej najnowsze iPhone'y. Co ciekawe przed wejściem do domów zostawia się tu buty - dotyczy to czasem również sklepów i instytucji publicznych.


Na drugą połowę dnia docieramy na plażę. Zdjęcie uchwycone podczas przemierzania wyspy w poszukiwani najlepszych ujęć :)


Już wiecie dlaczego tak nam się tu podoba!



Idąc plażą namierzyliśmy małego rekina, który akurat podpłyną do wybrzeża. Te akurat są zupełnie nieszkodliwe i boją się ludzi - co innego ich starsi krewni, których można spotkać na dużych głębokościach Oceanu Indyjskiego!



Woda na Malediwach słynie z niesamowitych odcieni błękitu - to m.in. dla niej rocznie przybywa tu ponad 1 mln turystów. 





Na koniec przedostatniego dnia na Malediwach jeszcze kilka widoków z plaży :)






Ostatni dzień na Malediwach zaskoczył nas najbardziej ze wszystkich. Dlaczego? Zobaczcie na zdjęcia poniżej i odpowiedzcie sobie sami :)


Faktycznie, w nocy naszą wyspę nawiedziły silne opady deszczu. Ale jak to - woda po kostki na Malediwach? Okazuje się że to nic dziwnego, biorąc pod uwagę w której części świata się znajdujemy. Od równika dzieliło nas jedyne 200 km. Opady tego typu nie są rzadkością i po kilku godzinach ulewy ulice zamieniają się w wodne korytarze. Nie ma tu kanalizacji, a ziemia nie jest niestety na tyle chłonna jak w Polsce. Pomimo to woda nie wlewała się do domów, a po kilku godzinach o ulewie przypominały tylko nieliczne kałuże. Tak czy tak, poniższe zdjęcia robią wrażenie!




A tak wyglądało wejście do naszego domku :)


Gdy tylko woda ustąpiła ruszyliśmy zobaczyć to, czego jeszcze nie zdążyliśmy - czasu nie było za wiele, w końcu to nasz ostatni dzień!


Pierwszym przystankiem była szkoła podstawowa w Nilandhoo. Z zapasem lizaków zakupionych w pobliskim sklepie spożywczym odwiedziliśmy uczniów, którzy byli z tego powodu bardzo ucieszeni!




Większość z sal lekcyjnych znajduje się na świeżym powietrzu, są jedynie zadaszone. Zazwyczaj edukacja od szkoły podstawowej do liceum odbywa się na większych, lokalnych wyspach. Dla osób które chciałyby pójść na studia i kontynuować naukę pozostają dwie opcje - wyjazd do stolicy Malediwów lub udanie się na zagraniczny uniwersytet.



Następnie ruszyliśmy w mały zakątek wyspy, który do tej pory nie udało nam się odwiedzić. Znajduje się tam m.in. typowy muzułmański cmentarz - jedyny na Nilandhoo - tu swój żywot kończą rodowici mieszkańcy raju.


Zaraz obok niego znajduje się mały skansen ukazujący jak w przeszłości wyglądało życie na Malediwach. Otóż kilkaset lat temu mieszkańcy wyspy mieszkali w domkach, do budowy których używało się głównie liści palmowych!




Zresztą wyroby z liści palmowych są do dziś wytwarzane przez lokalną ludność - na wyspach nie ma za dużo materiałów, więc trzeba korzystać z tego co ma się pod ręką :)


Malediwy to jedno z trzech państw na świecie - obok m.in. Arabii Saudyjskiej - w którym nie ma żadnego kościoła katolickiego. 99% rodowitych mieszkańców wyznaje tu islam. Gdyby którykolwiek z rodowitych Malediwczyków zmienił swoje wyznanie i przeszedł np. na chrześcijaństwo automatycznie straciłby swoje obywatelstwo. Pomimo wszystko wyznawcy innych religii - do których należą głównie ludzie związani z turystyką - nie są tu dyskryminowanie w znaczący sposób - o ile zbytnie nie obnoszą się ze swoją wiarą. Na zdjęciu poniżej dwa meczety zlokalizowane na naszej wyspie.



Obok jednego z nich znajduje się studia głębinowa, która kiedyś - kiedy nie było tu dostępu do wody bieżącej - służyła za główne źródło wody pitnej.


Na sam koniec pokażemy Wam jeszcze kilka ciekawostek :)


Tak wygląda wyspa Nilandhoo w pomniejszeniu.


Oto plakat wyborczy jednego z kandydatów w wyborach do parlamentu, które wkrótce miały odbyć się w kraju.


Takie skarby można znaleźć na pobliskiej plaży!


Jedno z boisk do siatkówki na Nilandhoo - warto zwrócić na siedzenie sędziego :)


Środek guest house'u prowadzonego przez Magdę - Polkę mieszkającą na jednej z malediwskich wysp - Nilandhoo - tu zawsze słychać język polski, a Polacy są pod względem liczby drugą narodowością zamieszkującą ten mały skrawek ziemi. 




Tak wygląda plaża na Malediwach podczas przypływu.



A oto nasza flaga w 37 państwie - w malediwskiej odsłonie! :)


Na sam koniec pozostawiamy Was z zachodem słońca i już teraz zapraszamy na ostatnią część naszej relacji z wyprawy na Malediwy - tym razem w drodze powrotnej do Polski zabierzemy Was do jednej z najmniejszych stolic świata - Male. Podamy też koszt całego wyjazdu! Do zobaczenia :)


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Kontakt
Prelekcje
tel. 696-920-020

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.