Jeden z najciekawszych blogów podróżniczych w Polsce!

W cztery strony świata

Porady, wskazówki, relacje Tanie podróżowanie Niesamowite zakątki świata

niedziela, 26 lutego 2017

Malediwy na własną rękę - część VI

Wszystko co dobre, szybko się kończy. Po 10 niesamowitych dniach na Malediwach nastał czas powrotu do Polski. Ale nie tak szybko.. Przed nami ostatnie 18 godzin, w trakcie których zabierzemy Was do jednej z najmniejszych stolic świata! :)

Na Nilandhoo dopiero wstawał dzień, a właściwie miał wstać - za ok. 10 minut. Lekko niewyspani zerwaliśmy się z łóżek, zjedliśmy szybkie śniadanie i ruszyliśmy po raz ostatni w stronę portu.


Równo o godzinie 6.00 mieliśmy wyruszyć w 150 km podróż - a właściwie rejs - do stolicy kraju - Male. W porcie czekała już na nas motorówka, którą pokonaliśmy pierwszy etap podróży.


Nadszedł czas pożegnania. Magda - o której kilkukrotnie wspominaliśmy w naszej relacji - Polka prowadząca swój guest house na wyspie Nilandhoo, postanowiła odprowadzić nas do samego portu. Gdyby nie ona z pewnością wyprawa na Malediwy nie byłaby tak łatwa, to od niej czerpaliśmy wszelkie wskazówki odnośnie wyjazdów i w końcu to z nią finalizowaliśmy kwestię noclegów. Magda wielkie dzięki za pomoc!


Ostatnie bagaże na pokład i ruszamy!


Przed nami 3-godzinna przeprawa przez Ocean, za nami nasze kochane Nilandhoo! Od Polski dzieli nas 8500 km. 


Po drodze kilkukrotnie mijamy wizytówkę Malediwów - domki na wodzie :)




W trakcie przeprawy do Male nasza "załoga" musiała uważać na rafę koralową i mieliznę. 


Po niecałych 3 godzinach dopływamy do Male - stolicy Malediwów! Jak dobrze pamiętacie byliśmy tu również 10 dni temu, niestety wtedy z racji braku czasu nie udało nam się dobrze zwiedzić tego miejsca - dziś mamy na to cały dzień :)


Male - największe miasto Malediwów, a zarazem stolica kraju zlokalizowana na jednej z 1200 malediwskich wysp. Otoczona jest betonowym falochronem, który chroni ją przed zalewaniem. Ufundowali go Japończycy, po tym jak w grudniu 2004 roku w miasto uderzyła potężna fala tsunami, zalewając 2/3 jego powierzchni. Cała inwestycja kosztowała ponad 130 mln dolarów. 



Male jest jedną z najmniejszych stolic świata. Na ok. 5 kilometrach kwadratowych mieszka 1/3 ludności kraju - ponad 130 tys. osób! Gęstość zaludnienia wynosi tu 23 151 osób na kilometr kwadratowy - dla porównania w Warszawie jest to tylko 3372 osoby a w Londynie 5354 osób. Jest tu ciasno, bardzo ciasno i uwierzcie widać to na każdym kroku!



Choć trudno w to uwierzyć na całych Malediwach znajduje się 80 km dróg, z czego aż 60 km z nich zlokalizowana jest właśnie w Male. Głównym środkiem transportu są skutery i motory, które są dosłownie wszędzie. Czasem naprawdę trzeba się naszukać żeby znaleźć miejsce parkingowe. 


W stolicy można napotkać również takie obrazki - banany "prosto z drzewa".


Pierwszym przystankiem jest targ warzyw i owoców. Jeśli będziecie kiedyś w Male koniecznie odwiedźcie to miejsce. Tysiące kolorów, niezwykłe odmiany i smaki których nie da się zapomnieć. Ceny jak wszędzie na Malediwach - trochę wyższe od naszych polskich - ale wynika to głównie z tego że większość rzeczy jest tu sprowadzana z innych państw. 





Zakupy robią tu nie tylko turyści i mieszkańcy stolicy. Na targ przypływają również rezydenci innych wysp a także lokalni sklepikarze. Co ciekawe, do Male przyjeżdża się dosłownie po wszystko - jeśli nie możesz kupić czegoś u siebie na wyspie, w stolicy z pewnością to znajdziesz!


Nawet samochód!


Kolejnym przystankiem jest targ rybny, znajdujący się tuż przy samym Oceanie. To tu lokalni rybacy sprzedają to, co uda im się złowić - a my przy okazji mamy świetną okazję by zobaczyć podwodny świat Malediwów. 








Można kupić tu również ogromne - ponad metrowe - tuńczyki, które są główną rybą sprzedawaną na targu.



Prosto z targu wpadamy do lokalnej knajpy na obiad! Za zupę, kurczaka z ryżem i sałatą oraz sok z pomarańczy zapłaciliśmy ok. 20 zł.


Po obiedzie i krótkim odpoczynku wracamy na ulice jednej z najmniejszych stolic świata! 


W Male w praktycznie każdym sklepie z pamiątkami można kupić rafę koralową, której jest tu pod dostatkiem. Jednak nie polecamy tego robić - na lotnisku możecie za to zapłacić ogromną karę. 


A tak wyglądają tu taksówki - jeździ się po prostu na przyczepie. Koszt przejechania z jednego na drugi koniec wyspy to ok. 5 dolarów. 


W sklepach można kupić tu chipsy o smaku kokosowym - koszt ok. 4 zł za paczkę!


Jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Male jest Republic Square z ogromną flagą Malediwów - tuż za nią znajduje się główna siedziba malediwskiej policji.


A oto siedziba prezydenta Malediwów - pałac prezydencki. Malediwy są republiką. Budynek zlokalizowany jest zaraz przy samym Oceanie Indyjskim.




Po drugiej stronie ulicy znajduje się jacht prezydencki, którym głowa państwa przemieszcza się i wizytuje lokalne wyspy.




Jest też lokalna wersja Biura Ochrony Rządu!


Malediwy pomimo tego że są stosunkowo małym państwem posiadają swój własny bank, którego siedziba - jak nietrudno się domyślić - znajduje się w Male.


W stolicy znajdują się najważniejsze instytucje państwowe - nam udało się natrafić m.in. na Ministerstwo Spraw Zagranicznych.


Na sam koniec wycieczki po Male wpadamy jeszcze na krótką wizytę do poczty, gdzie wysłaliśmy kilkanaście pocztówek do Polski - m.in. dla osób które brały udział w konkursie na naszym fan page'u. 


Z Male wyruszamy na lotnisko znajdujące się na wyspie oddalonej od stolicy o ok. 5 min. drogi. Koszt przeprawy - 1$.



Jak widać na malediwskich wodach panuje duży ruch!


Mijamy m.in. statek płynący ze świeżą dostawą piwa do resortów - prosto z lotniska. 


Po ok. 5 minutach dopływamy do wyspy Hulhumale na której znajduje się największy port lotniczy na Malediwach. 


Tu wysiadając z łódki można od razu zabrać lotniskowy wózek.



A tak wygląda stolica Malediwów z daleka. Aż trudno uwierzyć że na tej małej wysepce mieszka ponad 100 tys. osób.


Ruszamy w stronę terminalu!


Po drodze napotykamy prezydencki jacht, który spotkaliśmy wcześniej w Male. Okazało się że prezydent Malediwów wybierał się właśnie w zagraniczną podróż. Co ciekawe gdy spytaliśmy jednego z policjantów czy na pokładzie jachtu jest prezydent zostaliśmy od razu wylegitymowani a także zadano nam kilkanaście pytań, więc jak widać z malediwską policją nie ma żartów. 


Ostatni zachód słońca na Malediwach, będzie nam tego brakowało!


Kierunek - hala odlotów!


Nasz powrót do Polski będzie wyglądał podobnie jak sama podróż na Malediwy. Pierwszym etapem będzie lot Male-Istambuł, a następnie Istanbuł-Warszawa. Okazuje się że nasz lot jest dzisiaj ostatni.


Jak wiadomo na Malediwy przyjeżdżają szczególnie osoby z trochę grubszym portfelem od pozostałych - widać to szczególnie w strefie Duty Free, a dokładniej w dziale z alkoholami. Zobaczcie na ceny :)



Jednak rekordem cenowym okazała się whisky z 1963 roku za ponad 200 tys. zł. 



Gdyby ktoś nie zdążył zrobić sobie na Malediwach dobrego zdjęcia - na lotnisku ma na to ostatnią szansę!


Żegnajcie Malediwy! 


Z racji tego że lot odbywał się nocą, dość szybko udało nam się zasnąć.


Obudziliśmy się na 25 minut przed lądowaniem w Turcji.


Co ciekawe, w ekranach umieszczonych na każdym z siedzeń mogliśmy obserwować jak nasz samolot podchodzi do lądowania.


W Turcji przesiadamy się do samolotu lecącego już prosto do Warszawy!


Będąc nad Polską po raz pierwszy od prawie 2 tygodni widzimy śnieg - koniec palm, witaj zimo!


O godzinie 14.00 lądujemy w Polsce. Temperatury dużo niższe ale jak to się mówi - wszędzie dobrze ale w domu najlepiej :)



Po pokonaniu 8500 km i 45 godzinach drogi docieramy do Gorlic. Wyprawa Malediwy oficjalnie zakończona :)


------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pora teraz na ostatnią część naszej relacji, czyli na podsumowanie finansowe naszej wyprawy na Malediwy. Coś na co duża część z Was długo czekała i o co dość często nas pytaliście. Wycieczka z biura podróży w ten zakątek świata to koszt rzędu 7000-12000 zł za osobę. A jak było w naszym przypadku? 

- 43,75 zł/os. - dojazd na trasie Gorlice-Warszawa-Gorlice + parking na lotnisku,
- 1667 zł - bilet lotniczy na trasie Warszawa-Istambuł-Male-Istambuł-Warszawa (Turkish Airlines),
- 300$ (ok. 1140 zł) - koszt 10 noclegów wraz ze śniadaniami - Guest House Starfish Inn, wyspa Nilnadhoo,
- 2$ (ok. 7,60 zł) - transfer lotnisko-Male-lotnisko,
- 70$ (ok. 266 zł) - transfer Male-Nilnadhoo-Male,
- 40$ (ok. 152 zł) - wycieczka na bezludną wyspę ,
- 100$ (ok. 380 zł) - wycieczka do resortu Sun Aqua Vilu Reef,
- wyżywienie - z tym akurat zawsze mamy problem, bo przecież nie będąc na wyjeździe też musimy coś jeść, co prawda jedzenie na Malediwach jest trochę droższe niż w Polsce, ale zakładamy że wydaliśmy ok. 400 zł więcej, niż gdybyśmy się normalnie żywili u nas w kraju. Śniadania były wliczone w cenę noclegów, dodatkowo w przypadku wycieczek na bezludną wyspę czy do resortu cena zawierała również obiad - 400 zł/os.

Łącznie: 4056,35 zł

* budżet sporządzany przy liczbie 4 uczestników wyjazdu,
* kurs dolara - styczeń 2016. 

Dziękujemy wszystkim którzy towarzyszyli nam w naszej wyprawie na Malediwy, mamy nadzieję że nasza relacja będzie inspiracją dla innych osób - szczególnie dla tych którzy myślą że ten zakątek świata jest poza ich zasięgiem - i pozwoli im również spełnić swoje marzenia związane z wizytą w raju :) 

5 komentarze:

  1. Świetny blog, naprawdę czytam go z przyjemnością i traktuję jako inspirację. Nie mogę doczekać się kolejnego artykułu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łączna cena to koszt za osobę tak? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały blog. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Te domki na wodzie mają swój klimat. Prywatność i romantyczne chwile w takim miejscu to raj dla każdej pary. Na razie odkładamy pieniądze na Malediwy, ale zamierzamy lecieć na Riwierę Turecką. Od dawna już się przymierzaliśmy. Chyba celem będzie Belek, dużo osób nam poleca.

    OdpowiedzUsuń

Kontakt
Prelekcje
tel. 696-920-020

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.