Jeden z najciekawszych blogów podróżniczych w Polsce!

W cztery strony świata

Porady, wskazówki, relacje Tanie podróżowanie Niesamowite zakątki świata

niedziela, 22 lipca 2018

Dominikana na własną rękę - czyli wizyta na Karaibach!


Dominikana - kraj kojarzony z rumem, cygarami oraz najbardziej znanym kurortem turystycznym - Punta Cana. Miejsce położone o ponad 8000 tys. km i 10 godzin lotu od Polski, które jest ulubionym egzotycznym kierunkiem Polaków. Zachwyca białym piaskiem, wysokimi palmami a także tysiącami odcieni błękitu Morza Karaibskiego. W 2017 r. Republikę Dominikany odwiedziło blisko 7 mln osób.  Państwo kojarzone głównie z drogimi wakacjami - ceny za tygodniowy pobyt w biurach podróży zaczynają się od 3500 zł w porze deszczowej, po nawet 10 000 zł w porze suchej - czyli w środku polskiej zimy. Ale jak dobrze wiecie biurom podróży mówimy zazwyczaj "Dzięki", więc naszym zwyczajem postanowiliśmy odwiedzić ten zakątek świata - ale na własną rękę. Łatwo nie było, ciekawiej z pewnością ale czy taniej? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie na sam koniec naszej serii wpisów z wyprawy na Dominikanę. Usiądźcie wygodnie, zaczerpnijcie łyk kawy i dajcie się zabrać do tzw. "Perły Karaibów" - zaczynamy! :)
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Naszą podróż tradycyjnie rozpoczęliśmy z Gorlic - 30 tys. miasteczka na południu Polski, położonego w województwie małopolskim. Tym razem przedsięwzięcie pod kątem organizacyjnym było ogromne - 10 osób, 17 dni i wyprawa do najdalszego miejsca na świecie, które do tej pory udało nam się odwiedzić - za Atlantyk. Po dopięciu bagażu ruszyliśmy do oddalonego o 155 km Portu Lotniczego Kraków-Balice.


W Polsce panował wtedy prawdziwy środek zimy - w końcu był to luty, a temperatura za oknami dochodziła do ok. -10 stopni w skali Celcjusza. Przygotowania do wyprawy rozpoczęły się dużo, dużo wcześniej - szczególnie biorąc pod uwagę że same bilety zakupiliśmy 11 miesięcy przed dniem wyjazdu, kiedy sama wizja Dominikany wydawał się jeszcze bardzo odległa - ale jak wiemy - czas szybko leci ;) Po ok. 2 godzinach pojawiliśmy się na jednym z największych polskich lotnisk - Porcie Lotniczym im. Jana Pawła II w Krakowie, który rocznie obsługuje ponad 6 mln pasażerów. 


Od kilku lat można już dolecieć z Polski na Dominikanę bezpośrednio. Dotyczy to jednak tylko i wyłącznie lotów czarterowych, z których w większości korzystają nasze rodzime biura podróży. My postanowiliśmy dostać się na Karaiby normalnym, rejsowym samolotem. Na początku 2017 r. w świecie podróżniczym głośno zrobiło się o podspółce hiszpańskiej Iberii - linii Level, która wystartowała z przytupem sprzedając bilety z portu macierzystego - Barcelony - do USA, Argentyny  i właśnie na Dominikanę od 99 euro w górę. Nam niestety takiej ceny nie udało się upolować ale o tym w dalszej części wpisu. Zdecydowaliśmy że ta opcja będzie dla nas najkorzystniejsza cenowo, dlatego też pierwszym odcinkiem naszej podróży był lot do Barcelony.


Za bilety na trasie Kraków Balice - Barcelona El Prat zapłaciliśmy 720 zł, co w przeliczeniu na jedną osobę daje nam 72 zł.

Po dość sprawnej odprawie i krótkiej wizycie w strefie "Duty free" ruszyliśmy już prosto do samolotu, a lecieliśmy oczywiście irlandzkim Ryanair'em. 


Po 2 godz. i 45 min. lotu wylądowaliśmy w dużo cieplejszej stolicy Katalonii. To własnie w tym mieście mieliśmy spędzić najbliższe 35 godzin, po to by w sobotę z samego rana wylecieć już bezpośrednio na Dominikanę. 


Do centrum dotarliśmy komunikacją miejską, która w Barcelonie dość dobrze funkcjonuje. Bilet na trasie lotnisko-centrum kosztował nas ok 5,90 euro. Z racji tego że powoli dobiegała północ udaliśmy się bezpośrednio do naszego hostelu, który jak w większości tego typu przypadków bywa, zarezerwowaliśmy za pomocą strony www.booking.com. Zatrzymaliśmy się w miejscu, które z jednej strony z racji piętrowych łóżek przypominało hostel, a z drugiej przez to że można było tam wynająć tylko pokoje w całości nim nie było. Bird House znajdował się praktycznie w samym centrum Barcelony - 15 min. spacerem od Plaza de Catalunya, alei La Rambla oraz placu Plaza Espanya. Link do samego obiektu zostawiamy tutaj, dodatkowo mamy dla Was jeszcze specjalny kod na booking.com, dzięki któremu za każdą rezerwację dokonywaną na wyżej wspomianym portalu zapłacicie 50 zł mniej - szczegóły https://www.booking.com/s/11_6/edea1ffd. I rzecz która pewnie wielu z Was ciekawi - cena! Barcelona to nie jest tanie miasto, w każdym razie nam udało się ogarnąć dwa pokoje 5-os. od czwartku do soboty za 1190 zł / całość - dodatkowo w cenie było jeszcze śniadanie. Z racji tego, że na szybkie zwiedzenie Barcelony mieliśmy tylko jeden dzień nie czekając ani chwili udaliśmy się na odpoczynek, po to by z samego rana ruszyć w trasę.

Poranek przywitał nas jeszcze lepszą, słoneczną pogodą - a uwierzcie, co jak co ale słońca w trakcie polskiej zimy bardzo nam brakowało. Po zjedzeniu skromnego ale dobrego śniadania ruszyliśmy w miasto :)


Tego dnia chcieliśmy odwiedzić najbardziej znane miejsca w Barcelonie, a z racji tego że w tym mieście byliśmy już w 2008 i 2016 r. było to raczej przypomnienie, niż zwiedzanie od zera. Pozwólcie że więcej na temat stolicy Katalonii napiszemy przy relacji z naszej wyprawy "Barcelona + Porto", póki co zaś zostawimy Was z najciekawszymi zdjęciami które udało nam się tego dnia zrobić :)






Barcelona ma dużo do zaoferowania, bardzo dużo więc nie powinno dziwić że te kilkanaście godzin mineło nam dość szybko. My zaś już myślami i jedną nogą byliśmy w samolocie na Dominikanę, który miał odlecieć w sobotę o 9.55. Po szybkim prysznicu nadeszła pora na regenerację sił, w końcu za kilka godzin mieliśmy po raz pierwszy polecieć za Atlantyk.


Następnego dnia, z samego rana, pojawiliśmy się na drugim co do wielkości lotnisku w Hiszpanii, które rocznie obsługuje blisko 50 mln pasażerów - Barcelona El Prat. To właśnie w tym miejscu zaczynała się nasza wielka przygoda z Karaibami, na które mieliśmy wylecieć już za ok. 2,5 godziny.


To chyba najwyższa pora na kilka słów dot. naszych biletów na Dominikanę. Tak jak już wcześniej wspominaliśmy ich zakupu dokonaliśmy na 11 miesięcy przed wylotem. Wybraliśmy hiszpańską linię Level, która była stosunkowo nowym przewoźnikiem na rynku lotniczym. Nie ukrywamy, że skusiła nas cena. Za przelot na trasie Barcelona El Prat - Punta Cana zapłaciliśmy 1215 zł za osobę, co jeśli chodzi o loty za Atlantyk jest bardzo dobrą ofertą. Co prawda 3 tygodnie później kwota ta spadła do 815 zł za osobę ale jak pewnie sami wiecie - tego nie da się nigdy przewidzieć.


Gdy oczekując na wejście na pokład zobaczyliśmy napis "Punta Cana" wiedzieliśmy że odwrotu już nie ma. Szczerze, osobiście na ten moment czekałem prawie cały rok - blisko 11 miesięcy planowania, czytania, przeglądania blogów i stron podróżniczych, wybierania ofert itp. Kiedy wybierasz się na drugi koniec świata na własną rękę musisz być przygotowany, przygotowany na wszystko. I choć patrząc na to z praktycznej strony zazwyczaj tak się nie da, możesz sprawić że na miejscu zaskoczy Cię dużo mniej rzeczy, niż tak naprawdę powinno.


Szybki boarding, zapięcie pasów, opuszczamy Europę w tle pozostawiając przepiękną Barcelonę. Wiecie co najbardziej lubimy w podróżach? Tą adrenalinę, to uczucie gdy opuszczasz swoją codzienność, swoje schematyczne ramy życiowe, to że nigdy nie wiesz co Cię czeka - kogo spotkasz, jak dokładnie spędzisz najbliższe kilkanaście dni i jakie wspomnienia przywieziesz ze sobą do Polski. Dlatego właśnie podróżowanie uzależnia, zwłaszcza na własną rękę :)


Przez ponad 9 godzin lotu mieliśmy dużo czasu żeby przyjrzeć się dla Airbus'a 330-200, którym lecieliśmy. Zabiera ona na pokład 293 osoby w klasie ekonomicznej oraz 21 w klasie premium - w sumie ponad 300 osób (oczywiście nie licząc załogi). Ciekawą kwestią było to, że dużą część pasażerów stanowili Polacy - na dodatek rodziny z dziećmi. Fakt ten nie powienien dziwić, ponieważ w Polsce były wtedy ferie, a my jako naród stajemy się coraz bardziej rozlatani.



9 godzin to bardzo długi okres czasu, szczególnie w pozycji siedzącej i to w samolocie. Na szczęście krótka drzemka i pokładowy zestaw rozrywki umieszczony w tabletach przed siedzeniem skutecznie skrócił ten czas. Po ponad 8 godzinach lotu naszym oczom ukazały się pierwsze wybrzeża rajskiej Dominikany.


Równo o godz. 14.45 (20.45 czasu polskiego) po raz pierwszy wylądowaliśmy na kontynencie amerykańskim - w drugim co do wielkości państwie Morza Karaibskiego. Pomimo tego że kalendarzowo mieliśmy luty, termometry wskazywały 32 stopnie - ale m.in. po to tu przyjechaliśmy. Jak przywitała nas Dominikana? Co nas zaskoczyło? Czy zasłużenie mówi się na nią "Perła Karaibów"? O tym już w następnej części relacjiz naszej wyprawy na Dominikanę - do zobaczenia! :)


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Partnerzy wyprawy:





2 komentarze:

  1. to po co tytuł relacji Dominikana, skoro nic o niej nie ma hmmm...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dominikana to tylko część pięknych Wysp Karaibskich. Zarówno te mniejsze, jak i większe zachwycają. Warto jednak dowiedzieć się najpierw, jaki klimat tam aktualnie panuje zanim zdecydujemy się na bukowanie wyjazdu.

    OdpowiedzUsuń

Kontakt
Prelekcje
tel. 696-920-020

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.