Jeden z najciekawszych blogów podróżniczych w Polsce!

W cztery strony świata

Porady, wskazówki, relacje Tanie podróżowanie Niesamowite zakątki świata

niedziela, 14 października 2018

Dominikana na własną rękę - czyli wizyta na Karaibach cz.2



Po przerwie wracamy z cyklem naszych relacji podróżniczych, które od teraz będą pojawiać się na naszym blogu cyklicznie, w każdą niedzielę o godz. 20.00! :) W ostatnim wpisie pokazaliśmy Wam jak wyglądała nasza droga na odległą od Polski o ponad 8000 tys. km Dominikanę - żeby nie przedłużać od razu przenosimy się na słoneczne Karaiby!
__________________________________________________________________________________________________________

Po wyjściu z samolotu nie do końca dochodziło do nas gdzie obecnie się znajdujemy - może to przez 9 godzin lotu, może przez 5-godzinną różnicę czasową, a może po prostu przez adrenalinę, która unosiła się cały czas w powietrzu, gdzieś ponad nami. Pomimo zmęczenia na usta nasuwało się tylko jedno - "Przygodo witaj"! 


Międzynarodowy Port Lotniczy Punta Cana to lotnisko całkiem inne, od tych które mogliśmy do tej pory odwiedzać, a zarazem jedno z największych lotnisk na Dominikanie - rocznie obsługuje ponad 7 mln pasażerów (dane z 2017 r.), dla porównania w 2006 r. było to lekko ponad 3 mln. Przylatują tu turyści z całego świata - głównie z USA, Kanady i Europy Zachodniej. Fenomenem tego miejsca jest to, że w dużej części znajduje się na świeżym powietrzu.


Po odebraniu bagażu i dokonaniu wszelkich formalności na lotnisku np. uzupełnieniu niebieskiego formularza pobytu, ruszyliśmy do hali przylotów, gdzie czekać miał na nas podstawiony przez właścicielkę naszego apartamentu kierowca. Ale nie czekał... Właścicielka też nie odbierała telefonu. Robiło się coraz ciekawiej, a emocje rosły. Zapewne duża część osób w tym momencie zaczęłaby panikować i mieć w głowie myśli typu - "mówiłem żeby lecieć z biurem", "oszukali nas" - tak, noclegi w pełni opłaciliśmy przed wylotem.. My zaś zaczęliśmy na szybko opracowywać "plan B" - jak dostać się do naszej miejscowości Bavaro oraz "plan C" - co w sytuacji, gdy faktycznie zostaniemy na przysłowiowym lodzie.. Co prawda, na stronie booking.com jeszcze nigdy się nie zawiedliśmy ale jak sami wiecie - różnie to bywa.. Z racji tego, że w dalszym ciągu nie nawiązaliśmy kontaktu z osobą, od której mieliśmy wynajęte noclegi rozpoczęliśmy realizację "planu B". Parking przed lotniskiem pełen jest busów, taksówek a także tzw. "nagabywaczy", zachęcających do skorzystania właśnie z ich usług, jako najlepszej opcji. Dodatkowo można się targować i takim oto sposobem, wynegocjowaliśmy dużo lepszą cenę, niż oferowała nam za transfer właścicielka apartamentu. W skrócie - za 9-osobowy przejazd 23 km zapłaciliśmy 60$ - niecałe 7$ za os. Po kilku minutach kierowaliśmy się już taksówką do naszego punktu docelowego - oczywiście nie wiedząc co spotka nas na miejscu i czy cokolwiek nas tam spotka..


Po około 30 min. dotarliśmy do Bavaro. Dziś jedno z bardziej znanych miast tej części Dominikany, w przeszłości było tzw. "sypialnią" osób, pracujących na co dzień w Punta Cana. Z powodu dość szybkiego rozwoju turystki z czasem i tam zaczęły pojawiać się luksusowe hotele i zostało ono wchłonięte w rejon typowo turystyczny, słynący z pięknych, piaszczystych plaż.


Nasz taksówkarz podjechał z nami do miejsca, w którym miał znajdować się nasz apartament - wszystko się zgadzało, budynek stał. Wszystko poza tym, że w dalszym ciągu nie mogliśmy się skontaktować z naszą właścicielką. 


W tym momencie po raz pierwszy mieliśmy okazję przekonać się, jakimi ludźmi są Dominikańczycy. Po zaparkowaniu samochodu nasz taksówkarz wziął sprawy w swoje ręce. Zaczął jeszcze raz - ze swojego prywatnego telefonu - dzwonić na podany numer i udało się! Okazało się, że nasza właścicielka pomyliła sobie godziny przylotu - była pewna, że wylądujemy ... 5 godzin później. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, w każdym razie chwila niepewności dała nam się we znaki - ale tak właśnie wyglądają wyprawy na własną rękę. Po kilku minutach znajdowaliśmy się już w Los Corales Beach Apartament - miejscu w którym mieliśmy spędzić najbliższe 14 dni. To chyba najlepszy moment na kilka słów o tym, jak i za ile udało nam się ogarnąć lokum, praktycznie przy samej plaży. Tak jak już wspominałem, rezerwacji dokonaliśmy przez znaną wszystkim stronę booking.com. Za 14 dni zapłaciliśmy 9362 zł, co przy grupie liczącej 9 członków dawało ok. 1040 zł na osobę i ok. 75 zł za dobę - według nas cena bardzo korzystna.


Do dyspozycji mieliśmy ponad 100-metrowy apartament, z salonem, kuchnią, 2 łazienkami i 3 sypialniami, położony przy samej plaży.




Ale największym plusem tego miejsca był ogromny taras z niesamowitym widokiem na Ocean Atlantycki, przy którym kawa z samego rana smakowała dwa razy bardziej.


Z racji tego, że powoli zapadał zmrok, nie czekając ani chwili dłużej udaliśmy się na plażę. Osoby, które na naszym facebook'owym fan page'u "W cztery strony świata" uważnie śledziły naszą relację z wyjazdu zapewne bardzo dobrze kojarzą poniższe zdjęcie - pierwsza fotografia, wykonana kilka godzin po lądowaniu na Dominikanie na plaży w Bavaro.


Z plażami na Dominikanie bywa różnie, szczególnie w tej części kraju. Duża część linii brzegowej została wykupiona przez prywatne hotele, do której dostęp mają tylko ich goście. Nas na szczęście ten problem nie dotyczył, w każdym razie miejcie to na uwadze planując wakacje na Karaibach. To że na stronie przykładowo widnieje informacja, iż do plaży jest tylko 300 m. czasami oczywiście jest prawdą, jednak właściciele obiektów często w obawie przed utratą potencjalnego klienta nie podają informacji, że z tej plaży korzystać nie będzie można. A szkoda, bo akurat miejsca te wyglądają jak z pocztówek :)



A koloru wody, której temperatura w lutym wynosi ok. 26 stopni nie da się opisać, nawet jeśli towarzyszą mu chmury!


Kończąc nasz wieczorny spacer po plaży natrafiliśmy na ślub, który nie jest tu niczym dziwnym. Ludzie z całego świata przylatują właśnie na Dominikanę, by w tym miejscu powiedzieć sobie sakramentalne "tak". Ci bogatsi organizują wesela na ponad 100 osób, mniej zamożni zabierają na Karaiby najbliższą rodzinę - jednak jest coś co wszystkich łączy - plaża. To właśnie ten widok, plus szum Oceanu składają się na wspaniałą scenerię, która wygląda pięknie nie tylko na zdjęciach. Co ciekawie, opcja ta przyciąga również coraz więcej Polaków, a branża weselna przynosi na Dominikanie coraz większe zyski.



Limit wrażeń i emocji na pierwszy dzień został wyczerpany w 200% procentach, a z racji tego że kolejny dzień zapowiadał się niezwykle ciekawie udaliśmy się spać, zastanawiając się czym Dominikana zaskoczy nas jutro.

Kolejnego dnia po szybkim śniadaniu - wyżywienie organizowaliśmy na własną rękę ale o tym później -  byliśmy już zwarci i gotowi do wyjazdu w jedno z najpiękniejszych miejsc Dominikany. Razem z Rico Travel - największym polskim touroperatorem, specjalizującym się w organizacji wycieczek fakultatywnych dla polskich turystów tego dnia mieliśmy wziąć udział w wycieczce której głównym punktem była wizyta na Saonie - najbardziej karaibskiej wyspie tego państwa. Pogoda dopisywała, zimowe kurtki z Polski były zbędne więc z dość dobrym humorem ruszyliśmy na miejsce zbiórki, gdzie czekał na nas już autokar.


Jak dobrze wiecie turystyka zorganizowana nigdy nas nie interesowała, zawsze lubiliśmy robić wszystko na własną rękę i po swojemu - ale pojawił się jeden problem. Mówi się że "być na Dominikanie i nie zobaczyć Saony, to tak jakby nigdy nie być na Dominikanie". Na taki błąd nie mogliśmy sobie pozwolić. A niestety z racji tego, że znajduje się ona na terenie Wschodniego Parku Narodowego - Parque Nacional del Este - o dotarciu tam "on my own" mogliśmy zapomnieć. Dlatego trochę poszperaliśmy, poczytaliśmy i wybraliśmy lokalne polskie biuro, które miało najwięcej pozytywnych opinii. Co ciekawe na Dominikanie polski biznes kręci się dość dobrze, więc było w czym wybierać. Polaków z roku na rok jest tam coraz więcej. Wchodząc do autokaru pełnego naszych rodaków, gdzie powitał nas polski pilot - i to 8 tys. km. od Ojczyzny poczuliśmy że "nasi" są dosłownie wszędzie. Po krótkim wprowadzeniu dot. planu dnia wjechaliśmy na Koralową Autostradę - Autopista del Coral - otwartą w 2012 r., która skutecznie ułatwiła przemieszczanie się po wyspie i miała znaczący wpływ na rozwój turystyki.



Pierwszym przystankiem była oddalona o 70 km od Punta Cany miejscowość Altos de Chavon - osiedle kolonialne, zbudowane z toskańskich wiosek. Miejsce ma bardzo ciekawą historię. Charles Bluhdorn - założyciel kampanii amerykańskiej Gulf&Western Industries - który w rejonie La Romana inwestował swój kapitał, postanowił wybudować na Dominikanie miasteczko, które swoim wyglądem przypominałoby XVI w. włoską osadę. Po co to zrobił? Teorii jest wiele - jedni mówią, że była to fanaberia amerykańskiego biznesmena, jednak najczęściej mówi się o tym, iż był to prezent dla jego córki. Dominika - bo tak się zwała - wyjechała na studia do Włoch. Po pewnym czasie zakomunikowała - "tato, zakochałam się w tym kraju, zostaję na stałe". Jej Ojciec nie mógł pogodzić się z tą informacją, dlatego na wszelkie sposoby próbował ściągnąć ją na Dominikanę - bezskutecznie. W końcu postanowił wybudować prawdziwe włoskie miasteczko na południu kraju. Plan zadziałał - Dominika wróciła. Czego nie robi się dla córki :) Wioskę ukończono na początku lat 80. XX w., a upodobali ją sobie szczególnie artyści z całego świata. Co ciekawe, w pobliżu swoje rezydencje mają m.in. takie gwiazdy jak Shakira, Michael Douglas, Madonna, a nawet Bill Clinton.




Prawdziwą perełką osady jest amfiteatr, mogący pomieścić blisko 5 tys. osób; do dziś koncertują tu artyści z całego świata - gościła tu m.in. Madonna i Enrique Iglesias.


Altos de Chavon ma również polski wątek. Kościół, który znajduje się w miasteczku został poświęcony przez samego Jana Pawła II - w trakcie jego pielgrzymki na Dominikanę w 1979 r. - i właśnie na cześć tego wielkiego Polaka i Polski jest on pod wezwanie św. Stanisława - patrona naszego kraju.



Co prawda w miasteczku nie odnajdziemy klimatu prawdziwej Dominikany.  Jest jednak ono bardzo urokliwo położone - z panoramą na rzekę Rio Chavon - i stanowi wyjątkową ciekawostkę na mapie kraju. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy do miejscowości Bayahibe, skąd mieliśmy wypłynąć na Saonę - a w między czasie mijaliśmy takie oto widoki :)


Zmiana środka lokomocji, przesiadka do motorówek i ruszamy na krótki rejs po Morzu Karaibskim!


Po kilkunastu minutach zatrzymujemy się na Piscina Natural, czyli naturalnym basenem, nazywanym największą "wanną Karaibów", z niesamowitym odcieniem turkusu i białym piaskiem.


Dominikańska muzyka, "open bar" z rumem pływającym po tafli wody i widoki, które - pomimo tego że od powrotu do Polski minęło już 7 miesięcy - do dziś śnią się nam po nocach, przyciągają w to miejsce co roku tysiące turystów z całego świata!


Na miejscu można spotkać też pomarańczowe i czerwone rozgwiazdy. Z racji tego że ich żywotność nad taflą wody jest krótka, tak samo jak człowiek nie jest przystosowany do życia pod wodą, z ich dużej populacji została tylko część, która jest notorycznie niszczona przez turystów, którzy marzą o pamiątkowym zdjęciu, nie myśląc o skutkach które za tym idą. Dlatego też, pomimo tego że nadal tam występują, część z nich obecnie wygląda tak..


Następnym etapem naszego rejsu było przedostanie się na Saonę - wyspę leżącą u południowych wybrzeży Dominikany. Po drodze mijaliśmy widoki dobrze nam znane z malediwskich wysp, było jak w bajce!



Dobijamy do lądu. Plaża Abanico zaliczana jest do jednej z najpiękniejszych plaż na świecie i najpiekniejszej na samej Saonie. Wyspę odkrył nie kto inny jak Krzysztof Kolumb podczas swoich wypraw do Ameryki i właśnie u jej wybrzeży znalazł schronienie przed wichurą. Nazwał ją na cześć jednego ze swoich marynarzy - Bella Savonesa. Z powierzchnią ok. 117 km2 jest drugą co do wielkości wyspą wchodzącą w skład Republiki Dominikany. Z racji tego że leży ona na terenie Wschodniego Parku Narodowego zamieszkuje ją jedynie około 300 osób, co daje 2,56 os/km2 - ciekawostką jest to że dziennie odwiedza ją ok. 2500 turystów. Dlaczego? Zobaczcie sami :)




Na miejscu można schronić się w cieniu palm, można spróbować wody kokosowej która jest prawdziwą bombą witaminową (koszt kokosa - 1$). Saona była wielokrotnie wykorzystywana, jako plan filmowy pod różnorakie reklamy - m.in. batoników Bounty.




Będąc na miejscu nie mogliśmy odpuścić okazji do zrobienia pamiątkowego zdjęcia z naszą flagą, która właśnie odwiedziła 38 kraj. Ku naszemu zdziwieniu, dołączyła do niego cała grupa polskiej wycieczki z Rico Travel. Moim zdaniem najlepiej oddaje ono klimat i nastrój, który towarzyszył nam wtedy przez cały dzień.


Po chwili plażowania, kąpieli morskich jak i tych słonecznych, przyszła pora na powrót - choć uwierzcie, wracać z tego miejsca kompletnie nam się nie chciało. Niestety, oprócz jednego dość drogiego hostelu zlokalizowanego w innej części wyspy, nie ma możliwości pozostania tam na noc. A szkoda - noc pod gwiazdami, szum Morza Karaibskiego i ognisko - to byłoby coś! A sama Saona pożegnała nas takim oto widokiem :)


Na szczęście to nie był koniec atrakcji - na katamaranie, którym tym razem wracaliśmy - animatorzy Rico Travel w trakcje 1,5 godzinnego rejsu powrotnego uczyli wszystkich chętnych kroków bachaty i merengue - dwóch dominikańskich stylów muzycznych. W połączeniu z rumem - który jest dominikańskim dobrem narodowym - z niejednego ukrytego tancerza wyszedł wreszcie wielki talent! :D


Około godz. 20 powróciliśmy do Bavaro - naszej bazy wypadowej. Pomimo tego, że złamaliśmy jedną z naszych naczelnych zasad i udaliśmy się na wycieczkę zorganizowaną, byliśmy bardzo zadowoleni. Po pierwsze nie było szans, by dostać się tam na własną rękę, po drugie spędziliśmy bardzo sympatyczny dzień z grupą ok. 40 naszych rodaków. A wiecie, że jak Polska bawi się za granicą, robi to z rozmachem! :D Dodatkowo dzięki Arturowi - naszemu polskiemu przewodnikowi - dowiedzieliśmy się o wielu rzeczach, o których nigdy nie przeczytalibyśmy w przewodniku. Artur jest naprawdę meeega, ma taką wiedzę, której niejeden mieszkaniec Dominikany mógłby mu pozazdrościć. Poza tym otwartość na ludzi i sposób w jaki ją przekazuje daje niesamowity efekt - więc jeśli Saona to tylko z nim! :) Zapewne zastanawiacie się jaki jest koszt wycieczki - jeśli dokonacie rezerwacji w miarę wcześnie zapłacicie ok. 80$ - dla chętnych szczegóły pod linkiem https://rico-travel.com/pl/7_hit-cenowy-saona-all-inclusive-altos-de-chavon. Na Dominikanie funkcjonują jeszcze przynajmniej 2 inne duże polskie biura podróży, więc wybór jest szeroki - w każdym razie my polecamy to, co sami sprawdziliśmy :)

A już za tydzień zabierzemy Was na wycieczkę po okolicy, pokażemy Wam jak udało nam się zaaklimatyzować w nowej rzeczywistości, a przede wszystkim ruszymy w głąb wyspy, by zobaczyć to co robimy za każdym razem - jak wygląda PRAWDZIWA Dominikana!

Czekamy na Wasze opinie i komentarze - do usłyszenia :)

Nasz fan page: www.facebook.com/wczterystronyswiata
__________________________________________________________________________________________________________

Partnerzy wyprawy: 




3 komentarze:

  1. Ja również jestem po <a href="https://www.youtube.com/watch?v=kIza0sI2AMwwakacjach w Dominikanie</a> i jestem zachwycony :) Tak jak i tutaj również skorzystałem z pomocy biura Rico-Travel

    OdpowiedzUsuń
  2. W styczniu lecę na Dominikanę. To był ciężki rok i uważam, że zasłużyłem na wakacje. Ostatnio wracając z pracy wziąłem z https://taktofinanse.pl/ pożyczkę i zaraz po tym udałem się do biura podróży wykupić wycieczkę. Już nie mogę się doczekać, pierwsze wakacje od 4 lat

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna relacja - wakacje na Dominikanie to czysta przyjemność. Na https://wyspykaraibskie.pl/ poczytałam sporo na temat wakacji na Wyspach Karaibskich i w tym roku mamy zamiar wybrać się do Kuby, bo Dominikanę już zwiedziliśmy w ubiegłym roku.

    OdpowiedzUsuń

Kontakt
Prelekcje
tel. 696-920-020

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.