Jeden z najciekawszych blogów podróżniczych w Polsce!

W cztery strony świata

Porady, wskazówki, relacje Tanie podróżowanie Niesamowite zakątki świata

poniedziałek, 12 listopada 2018

Dominikana na własną rękę - czyli wizyta na Karaibach cz.5



Ostatnie kilka dni na Dominikanie postanowiliśmy spędzić w sposób, który najbardziej lubimy, podróżując po kraju na własną rękę. Przed wyjazdem dużo naczytaliśmy się na temat tego, jak najlepiej się przemieszczać - i uwierzcie, wypożyczenie samochodu nie było najbardziej polecaną opcją. Oto tylko kilka komentarzy, na które natrafiliśmy przeczesując fora w otchłaniach internetu.




I wiecie co? Duża część z tych opinii ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Bardzo duży odsetek kierowców na Dominikanie nie posiada prawa jazdy - rygorystycznie jest to egzekwowane tylko i wyłącznie w przypadku osób poruszających się autobusami lub ciężarówkami. W tym kraju praktycznie nie ma fotoradarów, policja jest bardzo skorumpowana - za dolary można załatwić prawie wszystko. Co  więcej, podobno nie ma tam prawa, która zakazywałoby jazdy po alkoholu. Jeśli ktoś wypił parę głębszych, włącza światła awaryjne i jedzie zewnętrznym pasem. Każdy z uczestników ruchu wie, że na takiego kierowcę trzeba uważać, łącznie z policją :D Ale żeby nie było - na Karaibach nie jest to proceder nadużywany, tu jest całkiem inna kultura picia. Przykładowo jedną butelkę rumu pije się nawet cały dzień. Dodatkowo sytuacji nie ułatwia fakt, że Dominikańczycy jeżdżą jak szaleni, dosłownie! Obowiązuje tu jedna zasada, kto ma większe auto, ten ma więcej władzy na szosie. Wymuszenia, włączenia się do ruchu bez kierunkowskazu to codzienność. Do tego dochodzą jeszcze setki "motoconcho" - motorów, które służą jako szybkie taksówki. Jeździ się trudno, bardzo trudno. I wiecie co? Spróbowaliśmy, postanowiliśmy sprawdzić to na własnej skórze by wyrobić sobie zdanie na ten temat - choć widoki na dominikańskich drogach w większych miastach wyglądają głównie tak..


Będąc w 5-gwiazdkowych, dominikańskich resortach często przy recepcji można zauważyć tabliczkę "Wychodzenie poza teren hotelu grozi niebezpieczeństwem. Robisz to na własną odpowiedzialność". Działa to w szczególności na amerykańskich turystów. Skąd takie informacje? Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Z punktu widzenia hoteli lepiej, żeby zostały one w murach ośrodków, niż żeby wyszły na zewnątrz. W każdym razie, wyjście poza hotel a wypożyczenie samochodu to spora różnica. I tak spróbowaliśmy. Nie interesowały nas takie strony jak rentalcars.com - depozyt w wysokości 1000 euro mijał się z celem. We wszystkim pomógł nam Krzysztof - Polak mieszkający na Dominikanie i pracujący w biurze "Tropical Sun Tours". Takim oto sposobem udało nam się wypożyczyć dobre auto, marki "Kia", z pełnym ubezpieczeniem, bez konieczności uiszczenia depozytu za kwotę 60$ dziennie - co na osobę daje ok. 40 zł.  Z racji tego że nasza grupa liczyła blisko 10 os. musieliśmy  zadbać o 2 pojazdy. 


Po przygotowaniu się do trasy, z lekką adrenaliną,  ruszyliśmy na północ wyspy :)


Początkowo ruszyliśmy do Miches - 20 tys. miasteczka położonego na północno-wschodnim wybrzeżu Republiki Dominikany. Gdy tylko wyjechaliśmy poza region Punta Cana, wiedzieliśmy że wypożyczenie samochodu był strzałem w 10! Do stylu jazdy po jakimś czasie się przyzwyczailiśmy, za to widoki i zieleń były obłędne. 



Samo Miches trochę nas zawiodło - może ze względu na to, że jest to dość biedny i zaniedbany zakątek Dominikany - ponad 50% mieszkańców żyje tam na granicy ubóstwa, może po prostu dlatego że trafiliśmy w tamtym momencie na dość deszczową pogodę. Sama plaża również wydawała się lekko zaniedbana, wręcz dzika.


My zaś, po krótkiej przerwie, ruszyliśmy w kierunku Montana Redonda - jednego z najbardziej nieodkrytych i niezwykłych miejsc na Dominikanie - by zdobyć położoną na wysokości ponad 1000 m. n.p.m. górę Redonda. Z oddali prezentowała się ona następująco.


Choć słowo "zdobyć" to chyba za dużo powiedziane. Za drobną opłatą wjeżdża się tam takim oto pojazdem, jak poniżej. Za to droga, która tam prowadzi to prawdziwy adrenalinowy armagedon - zapadliska, brak twardej nawierzchni, kilkunastometrowe urwiska oraz zerowa ilość zabezpieczeń. Uwierzcie to pamięta się baaardzo długo :D



Za to widoki, które spotkamy już na samym szczycie zapierają dech w piersiach! Słowa są w tym przypadku chyba zbędne :)




A to chyba najbardziej malownicza toaleta, którą udało nam się spotkać podczas naszych podróży :D


To właśnie w tym miejscu można zrobić sobie najbardziej znane zdjęcia z Dominikany, które dość często pojawiają się w mediach społecznościowych gwiazd i celebrytów m.in. "huśtawka w chmurach", czy "lot na miotle". Nam udało się ustrzelić coś takiego ;) 



Jeśli kiedyś będziecie na Dominikanie, koniecznie zajrzyjcie w te rejony! My zaś ruszyliśmy w stronę kolejnej atrakcji, podziwiając czasem takie oto widoki :)


Naszym celem była teraz jedna z najbardziej urokliwych plaż w tym rejonie wyspy. Już sama droga, prowadząca do niej pośród lasu palmowego, robiła wrażenie.


Playa el Limon - prawdziwa karaibska plaża, gdzie poza nami nie było żywej duszy! I choć prowadzi do niej dość długa, wyboista droga, uwierzcie że warto ją przejechać.



Z racji tego, że na zegarach minęła godz. 15, ruszyliśmy w drogę powrotną w rejon Punta Cana. Ale to nie był jeszcze koniec naszego dzisiejszego dnia.


Naszą wycieczkę postanowiliśmy zakończyć na Playa Macao, leżącej jedynie ok. 20 minut od Bavaro. Okolica ta słynie z turystycznych wycieczek i rajdów na quadach. Sama plaża również przypominała nam o tym, że jesteśmy na Dominikanie.


Ale nasz cel wizyty w tym miejscu był całkiem inny. Otóż wyczytaliśmy, że w lokalnych, prowizorycznych restauracjach można zjeść bardzo dobrą, świeżą rybę. A sam proces jej zakupu wyglądał dość ciekawie. Wszystko zaczyna się od tego, że podchodzący do nas "kelner" prosi o wybranie ryby, którą za ok. 30 min. chcemy zobaczyć na swoim talerzu.


Następnie jest ona zanoszona do kuchni i przyrządzana.


Cała "restauracja" jest dość "dominikańska" i mieści się praktycznie na plaży. W każdym razie jedzenie jest dość dobre i przede wszystkim mamy pewność, iż wszystko jest świeże.


Ten dzień pokazał nam Dominikanę z jeszcze innej strony i przekonał do tego, że choć jest to ogromne wyzwanie, jazda po tym kraju wcale nie jest taka zła. Oczywiście trzeba uważać, i to bardzo ale zachowując rozsądek i trochę ostrożności powinniśmy cali i zdrowi dojechać do celu. Tak też było z nami :) W następnej, ostatniej już, części z naszej wyprawy na Karaiby podpowiemy Wam jak zabrać się za przygotowanie wyjazdu w tamtą część świata, o czym pamiętać, a przede wszystkim pokażemy Wam ile to nas kosztowało. Do usłyszenia!

Czekamy na Wasze opinie i komentarze - do usłyszenia :)

__________________________________________________________________________________________________________

Partnerzy wyprawy: 



0 komentarze:

Prześlij komentarz

Kontakt
Prelekcje
tel. 696-920-020

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.