Jeden z najciekawszych blogów podróżniczych w Polsce!

W cztery strony świata

Porady, wskazówki, relacje Tanie podróżowanie Niesamowite zakątki świata

niedziela, 18 listopada 2018

Dominikana na własną rękę - czyli wizyta na Karaibach cz.6


Ostatniego dnia naszego 2-tygodniowego pobytu na Dominikanie z samego rana udaliśmy się na pobliską plażę. Z racji tego że za 9 godzin mieliśmy rozpocząć drogę powrotną do Polski, czas ten chcieliśmy wykorzystać jak najlepiej. 


Poranny spacer, jest zawsze dobrym pomysłem. Świeże, morskie powietrze potrafi rozbudzić, czasem lepiej niż kawa. Poza tym, pomimo 14 dni spędzonych w najstarszym państwie obu Ameryk i tak nie zdążyliśmy nacieszyć się jeszcze tym widokiem. Woda i słońce to jest to, co zdecydowanie lubimy - z resztą dobrze to wiecie, znając nasze kierunki turystyczne. Prosto z plaży udaliśmy się na ostatnie zakupy do lokalnego sklepu. I tu pierwsze zdziwienie - po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego, na Karaibach, można kupić ... polską konserwę :D


Naszym głównym celem zakupu była zaś mamajuana - nazywana dominikańskim lekiem na wszystko. To nic innego, jak nalewka składająca się z rumu, ziół i kory drzew rosnących na Dominikanie, czerwonego wina a także miodu. Zalecana jest praktycznie na każdą dolegliwość - m.in. ból gardła, głowy czy grypę. Co ciekawe, nazywana jest również lokalnym afrodyzjakiem ale to długi temat :D Tak wygląda jedna z przykładowych buteleczek, które na wyspie można kupić praktycznie wszędzie.


Wracając do Los Corales - co chwilę - z racji porannej pory mijaliśmy pracowników udających się do pracy - a to dość ciekawa kwestia. Większość z nich stanowią Haitańczycy - mieszkańcy sąsiadującego z Dominikaną państwa, które jest w opłakanym stanie.. Stąd też bardzo często udają się oni na drugi koniec wyspy, by tu zdobyć środki na utrzymanie. Pracują m.in. budując hotele, sprzedając pamiątki, wożąc turystów taksówkami, czy też ... handlując narkotykami. Warunki w jakich pracują, zarobki a także sposób w jaki są dowożeni do miejsc pracy pozostawia wiele do życzenia. I o ile początkowo dziwiły nas takie obrazki, które w Polsce są nie do pomyślenia..


.. to pod koniec wyjazdu już nawet takie krajobrazy nie były czymś dziwnym.


Tak samo, jak lokalna śmieciarka, która każdego ranka podjeżdżała pod nasz budynek. Tu kwestie te nie są jeszcze zautomatyzowane i wszystko odbywa się ręcznie :)


Opuszczając Los Corales Beach Apartments po raz ostatni rzuciliśmy okiem na nasz taras. To tu spędzaliśmy praktycznie każde wieczory i poranki - tu jedliśmy śniadanie, tu raczyliśmy się dominikańską kawą i rumem. Widok z tego miejsca jest niezmieski i na długo utkwił nam w pamięci.


Po godz. 12.00 ruszyliśmy w stronę międzynarodowego lotniska w Punta Cana, oddalonego od Bavaro o jedyne 23 km. 


Jak to bywa na Dominikanie, po drodze minęliśmy kilka stref pogodowych - od słońca, po chmury i ogromną ulewę, przez którą na drodze szybkiego ruchu jechaliśmy z prędkością ok. 20 km/h. W tym klimacie to nic dziwnego. Na lotnisko dojechaliśmy wynajętym samochodem, o którym pisaliśmy w poprzednim wpisie. Pomimo dość oryginalnej "kulturze" jazdy, która panuje na wyspie w ciągu kilku dni udało nam się pokonać ponad 400 km - co jak na Dominikanę uważam za dość dobry wynik. W ramach ciekawostki - tak wyglądają dominikańskie tablice rejestracyjne :)


2,5 godziny - to czas który pozostawiliśmy sobie na dopełnienie formalności związanych z oddaniem samochodu na lotnisku i przejście przez całą procedurę odprawy. Jak się później okazało to stanowczo za mało. Niewiele brakowało a mogliśmy pozostać dłużej na pięknych Karaibach. Problemy zaczęły się już na stanowisku nadania bagażu, gdzie spędziliśmy ponad 50 minut. Jak już wspominaliśmy port lotniczy w Punta Cana to dość małe lotnisko, gdzie ruch jest ogromny. Dochodzą do tego również problemy kadrowe i mała liczba personelu. Po nadaniu bagażu ruszyliśmy do kolejnej kolejki, gdzie trzeba było wypełnić kartę wylotu z wyspy. Tam uciekło nam następne 30 minut. Podobny czas spędziliśmy czekając do okienka paszportowego. Po raz pierwszy doszło do sytuacji, gdzie słysząc komunikat że nasz samolot jest już gotowy na przyjęcie pasażerów, utknęliśmy przy ostatnim z etapów odprawy, a do zamknięcia bramek pozostało kilkanaście minut. Adrenalina była ogromna, a sytuacji nie poprawiał fakt, że Dominikańczycy - jak na wyspiarzy przypadło - nigdzie się nie spieszą, również jeśli chodzi o obsługę podróżnych. Na szczęście zdążyliśmy, 10 minut przed odlotem..


To też wskazówka dla Was - zarezerwujcie sobie więcej czasu na Waszą końcówkę wakacji na Dominikanie. Z doświadczenia byliśmy pewni że 2,5 godziny wystarczą w zupełności - nam udało się dopiąć temat w ostatniej chwili. Powrót przedstawiał się następująco.  Pierwszym etapem był lot do Barcelony - również liniami Level.



Opuszczając Dominikanę w głowie przewijała się jedna myśl - chcielibyśmy tu jeszcze zostać - tydzień, dwa tygodnie, nie ważne ile - 14 dni okazało się stanowczo za mały okresem by zwiedzić wyspę. Zazwyczaj będąc gdzieś, pod koniec wyjazdu chce nam się już wracać do Polski, do swoich obowiązków. Tym razem po raz pierwszy było inaczej. Dominikana ma coś w sobie. To nie tylko piękne plaże i przyroda, palmy i rum. To przede wszystkim ten styl życia, którego nie ma u nas w Europie. Co ciekawe, nie było go nawet na Malediwach. Tu oprócz tego że życie płynie wolniej, widzisz ludzi którzy cieszą się z tego życia i czerpią z niego pełnymi garściami - mając duuużo mniej i będąc mniej zamożnymi, niż my w kraju nad Wisłą. Podobno jeśli raz odwiedzisz Dominikanę, z pewnością będziesz chciał tu wrócić. Będąc tam spotkaliśmy osoby, które po raz 17 odwiedzały ten zakątek świata - i nie miały dość. Z perspektywy czasu możemy tylko to potwierdzić. A Wy sprawdźcie to sami :)


Po godz. 5 rano i przeleceniu 7038 km wylądowaliśmy na lotnisku El Prat w Barcelonie. W stolicy Katalonii było jeszcze ciemno, czekała nas tu blisko 10-godzinna przesiadka.


Europa przywitała nas słońcem, palmami i temperaturą oscylującą w okolicach 2 stopni na plusie - przypominamy że była to końcówka lutego. 


Zmęczenie i 5-godzinna zmiana czasu dawały się we znaki, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę że jeszcze dzień wcześniej nasze popołudnie spędzaliśmy na karaibskiej plaży. Na szczęście dotrwaliśmy, po godz. 16 czekaliśmy już w kolejce na samolot do Polski.


Po godzinie 20.00  wylądowaliśmy w mroźnej, zimowej Polsce! Nasza przygoda z Dominikaną dobiegła końca. Zmęczeni ale zadowoleni - po raz kolejny pokazaliśmy że można! Z ominięciem wszelkich biur podróży odwiedziliśmy przepiękną Dominikanę, leżącą po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego. A co ważne wróciliśmy cali i zdrowi, z tysiącem zdjęć, godzinami materiałów filmowych i wspomnieniami, których nikt nam nie odbierze :)


------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pora teraz na końcową część naszej relacji, czyli na podsumowanie finansowe naszej wyprawy. Coś, na co duża część z Was długo czekała i o co dość często nas pytaliście. Wycieczka z biura podróży w ten zakątek świata to koszt rzędu 3500-9000 zł za osobę/tydzień. A jak było w naszym przypadku? 

-  50 zł - bilet autobusowy na trasie Rzeszów-Kraków Balice-Rzeszów
-  166 zł - bilet lotniczy na trasie Kraków-Barcelona-Kraków,
- 1215,76zł - bilet lotniczy na trasie Barcelona El Prat-Punta Cana- Barcelona El Prat, 
- 119 zł - koszt 2 nocy w Barcelonie (Bird House),
- ok. 1040 zł - koszt 14 noclegów na Dominikanie (Los Corales Beach Apartments),
- ok. 250 zł - koszt wypożyczenia samochodu na 5 dni/ os.
- ok. 60 zł - koszt paliwa w przeliczeniu na 1 osobę,
- ok. 500 zł - koszt wycieczek na Saonę, w głąb wyspy i do Santo Domingo
- wyżywienie - z tym akurat zawsze mamy problem, bo przecież nie będąc na wyjeździe też musimy coś jeść, co prawda jedzenie na Dominikanie jest trochę droższe niż w Polsce, ale zakładamy że wydaliśmy ok. 600 zł więcej, niż gdybyśmy się normalnie żywili u nas w kraju - 600 zł/os.

Łącznie: 4000,76 zł/ 14 dni na Dominikanie + 3 dni w Barcelonie

* budżet sporządzany przy liczbie 9 uczestników wyjazdu,
* kurs dolara - luty  2017. 

Dziękujemy wszystkim którzy towarzyszyli nam w naszej wyprawie na Dominikanę, mamy nadzieję że nasza relacja będzie inspiracją dla innych osób - szczególnie dla tych którzy myślą że ten zakątek świata jest poza ich zasięgiem - i pozwoli im również spełnić swoje marzenia związane z wizytą w raju. Już za tydzień pokażemy Wam jak krok po kroku zorganizować taki wyjazd na własną rękę :) 

Czekamy na Wasze opinie i komentarze - do usłyszenia :)

__________________________________________________________________________________________________________

Partnerzy wyprawy: 




1 komentarze:

  1. Super! Moim marzeniem jest wyjazd na Dominikanę. Mój mąż mi obiecał kilka lat temu jak dotąd nie dotrzymał słowa. Postanowiłam, że pojadę sama. Na http://wyspykaraibskie.pl/ sporo przeczytałam o wyjeździe w tym kierunku. Myślę, że jestem w stanie zorganizować taki wyjazd na własną rękę. Do odważnych świat należy.

    OdpowiedzUsuń

Kontakt
Prelekcje
tel. 696-920-020

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.